wtorek, 24 marca 2015

Turecki kocioł w Kopenhadze..

W Pucharze UEFA dużo częściej zdarzały się niespodzianki, niż miało to miejsce w historii Pucharu Mistrzów, późniejszej Ligi Mistrzów. Zwycięstwa Schalke 04, AC Parma, finały Torino FC, Austrii Salzburg to przykłady, że każdy klub uczestniczący w tych rozgrywkach ma szansę na sukces. Podobnie było, gdy w sezonie 1999/2000 w finale tych rozgrywek wystąpiły drużyny Galatasaray Stambuł oraz Arsenalu Londyn. Galatasaray wyeliminowało taki drużyny jak Leeds United, Borussie Dortmund czy FC Bologna, z kolei londyńczycy po kolei demolowali w dwumeczach FC Nantes, Deportivo La Coruna czy Werder Brema, aplikując każdemu z tych zespołów po 6 bramek w rywalizacji. Spektakl, który mieli zafundować obydwie drużyny na stadionie Parken w duńskiej Kopenhadze zapowiadał się emocjonująco. Liczyli na to także kibice, którzy pojawili się w ilości 39 tysięcy osób. Ów mecz był starciem dwóch kultur piłkarskich. Z jednej strony Galatasaray Stambuł. Zespół mający w swoim składzie zawodników, którzy w jednym meczu grają bardzo dobrą piłkę, w kolejnym zdecydowanie słabiej. Lecz nigdy nie można było odmówić im woli walki, która była w ich naturze jak również wpajana przez charyzmatycznego trenera, Fatiha Terima. Z drugiej strony Arsenal Londyn, grający nowoczesną piłkę, ofensywną, a jednocześnie przemyślaną, a styl ten został wpojony przez Arsena Wengera, który do tej pory jest trenerem Kanonierów. Obydwa zespoły miały w swoich składach zawodników, którzy potrafili w pojedynkę wygrać mecz, mając istotny wpływ na grę drużyny. W szeregach Turków znane nazwiska jak Popescu, Hagi, Taffarel, Sukur a w Arsenalu Suker, Overmars, Vieira, Bergkamp czy Henry. 
Finałowe składy z 17 maja 2000 roku
Przed rozpoczęciem spotkania większość kibiców miała jeden obraz na owy mecz. Ciągłe ataki Anglików i obrona oraz kontrataki zawodników ze Stambułu. Jakże zdziwieni musieli być kibice na stadionie i przed telewizorami, gdy ujrzeli mecz pełen akcji ofensywnych i walki z obydwu stron. Co więcej, to właśnie ekipa znad Bosforu miała w wielu momentach przewagę nad Kanonierami. Pomimo, że w regulaminowym czasie gry nie padł bramki, kibice nie mogli narzekać na nudę. Zarówno w 90 minutach, jak również w dodatkowych 30 minutach dogrywki było pełno akcji i strzałów. Choć w 94 minucie gry mogło się wydawać, że piłkarze znad Tamizy pokonają rywala, grając w przewadze po czerwonej kartce dla dyrygenta Galatasarayu, Gheorghe Hagi. Jednak ta sytuacja nie podłamała piłkarzy tureckich, którzy nadal równorzędnie grali. Minęło 120 minut i przyszła pora na rzuty karne po remisie 0:0. W serii rzutach karnych zaskakująco zwyciężyli Turcy, strzelając 4 bramki a tracąc tylko 1, którą to strzelił Roy Parlour. Pomylili się Davor Suker oraz Patrick Vieira, którzy to wręcz byli pewni do skutecznego egzekwowania jedenastek. https://www.youtube.com/watch?v=56HriNmccYw Dzięki temu historyczny sukces stał się faktem, gdyż to był pierwszy i jak do tej pory ostatni triumf tureckiej drużyny w rozgrywkach Pucharu UEFA, Ligi Mistrzów czy Pucharu Zdobywców Pucharów, który to został zakończony wraz z końcem sezonu 1998/99. 
Piłkarze ze Stambułu zapisali się w historii europejskiej piłki klubowej i nie zapowiada się na to, by w najbliższych latach którykolwiek turecki klub powtórzył sukces z roku 2000. W 2002 roku na Mundialu w Korei i Japonii reprezentacja Turcji wywalczyła brązowy medal po zwycięstwie nad Koreą Południową. Nigdy później turecka piłka nie świętowała już sukcesów klubowych czy reprezentacyjnych. Z kolei Arsenal Londyn pomimo porażki nadal grał piłkę przyjazną dla oka, efektowną co przysporzyło im wielu nowych sympatyków oraz sukcesy, choć zapewne nie takie, o jakich włodarze klubu marzyli. Tym bardziej nie myśleli, że w 2000 roku mogą przegrać i nie zdobyć Pucharu UEFA. Niespodzianka stała się faktem, a w Kopenhadze natknęli się na turecki kocioł...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz